Duńska Agencja Energii uwzględniła niektóre obawy branży dotyczące przetargu na nadchodzące sześć morskich farm wiatrowych. Świadczą o tym specyfikacje przetargowe, które są już dostępne na unijnym portalu przetargowym. W grudniu upływa termin składania ofert na trzy farmy wiatrowe na Morzu Północnym.

Deweloperzy morskich farm wiatrowych muszą teraz obliczyć, czy mogą zarobić na umieszczeniu turbin wiatrowych na sześciu obszarach objętych przetargiem – a jeśli tak, to ile zapłacą państwu za licencję na budowę.

– Wkraczamy w niezwykle ekscytujący okres. Mam nadzieję, że pojawią się dobre oferty, abyśmy mogli naprawdę zacząć wykorzystywać ogromne zasoby wiatru na morzu. Ogólnie rzecz biorąc, jest to gigantyczny przetarg, a wynikające z niego możliwości wzrostu i zatrudnienia są bardzo duże, jeśli przebiegnie pomyślnie – mówi Thomas Aarestrup Jepsen, dyrektor ds. produkcji energii odnawialnej w Green Power Denmark.

5 grudnia tego roku upływa termin składania ofert dla trzech parków na Morzu Północnym, a 1 kwietnia przyszłego roku upływa termin dla parków Hesselø i Kriegers Flak 2.

Duńska Agencja Energetyczna dołoży wszelkich starań, aby jak najszybciej sprawdzić oferty i móc ogłosić zwycięzców na Morzu Północnym przed upływem terminu składania ofert na wodach śródlądowych.

-Podkreśliliśmy, że ważne jest jak najszybsze wyłonienie zwycięzcy, aby deweloperzy wiedzieli, czy wygrali na Morzu Północnym, zanim złożą oferty na pozostałe parki – mówi Thomas Aarestrup Jepsen.

Wszystkie sześć morskich farm wiatrowych musi zacząć produkować energię do końca 2030 roku. To bardzo krótki termin. Nie pomaga w tym fakt, że wiele innych krajów europejskich ma podobne plany dotyczące farm wiatrowych, które mają zostać ukończone do 2030 roku. Może więc dojść do walki o dostawę turbin wiatrowych i wynajem statków, które zamontują turbiny na morzu.

Zgodnie z kryteriami przetargowymi, deweloperzy mogą spóźnić się z terminem nawet o cztery lata, zanim rząd uzna to za naruszenie umowy i uruchomi karę w wysokości miliarda dolarów. Deweloperzy muszą jednak płacić miesięczne grzywny, jeśli mają opóźnienia, a grzywny gwałtownie rosną po dwóch latach.

– Ogółem, zastosowane rozwiązanie jest dobre. Zapewnia ono poważne oferty i postęp w budowie morskich farm wiatrowych. Nawet jeśli wszyscy pracują nad tym, aby być gotowym w 2030 r., stawia to również deweloperów w lepszej sytuacji, gdyby nie byli w stanie dostarczyć turbin wiatrowych na czas lub pojawiły się inne wąskie gardła – mówi Thomas Aarestrup Jepsen.

Green Power Denmark zawsze niepokił fakt, że państwo posiada 20% udziałów w morskich farmach wiatrowych. Takie rozwiązanie nie było stosowane nigdzie indziej na świecie i komplikuje i tak już skomplikowany przetarg. Jednak niektóre z praw weta, które państwo planowało sobie przyznać, nie zostały uwzględnione w ostatecznych specyfikacjach przetargowych.

– Jest to wyraźna poprawa w porównaniu do wczesnych etapów dialogu rynkowego. Teraz to deweloperzy muszą wymyślić, w jaki sposób będą współpracować z rządem jako współwłaścicielem. W nadchodzących miesiącach z pewnością pojawi się więcej pytań, ale także więcej odpowiedzi – mówi Thomas Aarestrup Jepsen.

Innym ważnym czynnikiem niepewności dla deweloperów jest połączenie z przyszłym rurociągiem wodorowym. Dla ekonomii morskich farm wiatrowych kluczowe znaczenie ma fakt, że wytwarzana przez nie energia elektryczna może być częściowo wykorzystywana do produkcji wodoru. Dotyczy to nie tylko obsadzonej części farm, ale także tej, która zostanie podłączona do sieci publicznej. W chwili obecnej nikt nie wie, czy rurociąg wodorowy zostanie zbudowany.

– Ta niepewność pozostaje, a do oferentów należy teraz ocena tego, co jest wykonalne. Dzięki nadchodzącym morskim farmom wiatrowym produkcja zielonej energii elektrycznej będzie tak duża, że czasami konieczne będzie wytwarzanie z niej wodoru – lub nawet stworzenie produkcji skoncentrowanej na wodorze. W przeciwnym razie nie uzyskamy pełnej wartości inwestycji – mówi Thomas Aarestrup Jepsen.

Źródło: Green Power Denmark