Europa wciąż nie buduje wystarczającej liczby farm wiatrowych. Powolne i uciążliwe wydawanie pozwoleń pozostaje kluczową przeszkodą. Rządy krajowe miały dokonać transpozycji nowych, dobrych unijnych przepisów dotyczących pozwoleń (wynikających z dyrektywy w sprawie odnawialnych źródeł energii) do lipca 2024 roku. Większość z nich nadal tego nie zrobiła. A jeśli tak, to wdrożenie nie przebiegło prawidłowo. Komisja Europejska wszczęła postępowania w sprawie uchybienia zobowiązaniom państwa członkowskiego przeciwko rządom, które naruszyły przepisy.

Niemcy pokazują wszystkim innym, jak to się robi. W 2025 r. zezwolili na budowę 15 GW nowych lądowych farm wiatrowych. To siedem razy więcej niż pięć lat temu. Nadrzędny interes publiczny (Overriding Public Interest – OPI) zrobił tam ogromną różnicę. Projekty nie trafiają do sądu tak często, jak kiedyś. Organy wydające pozwolenia czują się bardziej komfortowo zatwierdzając projekty niż kiedyś.

Inne kraje powinny brać z nich przykład. Niektóre z nich wykorzystują nowe przepisy UE dotyczące wydawania pozwoleń, aby jeszcze bardziej skomplikować sytuację. Kluczowym problemem jest to, że mapowanie obszarów akceleracji odnawialnych źródeł energii, którego wymaga nowa dyrektywa w sprawie odnawialnych źródeł energii, jeszcze bardziej utrudniło planowanie przestrzenne. Większość gruntów w Europie była już niedostępna dla energetyki wiatrowej ze względu na przepisy dotyczące odległości i ochrony przyrody – OK, niech tak będzie. Jednak działania związane z obszarami przyspieszenia stworzyły jeszcze więcej „obszarów zakazanych”, co nie było intencją dyrektywy. Co więcej, rządy marnują zasoby i siłę roboczą na mapowanie, podczas gdy te same zasoby mogłyby i powinny zostać wykorzystane do wydawania pozwoleń na projekty. W niektórych przypadkach rządy wyznaczyły nawet obszary pod elektrownie wiatrowe, które nie mają połączenia z siecią ani dobrych warunków wiatrowych.

Niemcy nie są jedynym krajem, który transponował nadrzędny interes publiczny do prawa krajowego. Jednak w niektórych krajach, które tak zrobiły, sądy odmawiają jego stosowania, co oznacza, że pozwolenia są nadal unieważniane lub utknęły w apelacjach. Komisja mogłaby rozważyć dostarczenie dalszych wskazówek na temat tego, jak OPI powinien być stosowany w praktyce – być może poprzez kontakty z sędziami i między nimi lub artykuły w krajowych publikacjach prawnych.

Rządy mają również wiele do zrobienia, aby utworzyć punkty kompleksowej obsługi w zakresie wydawania pozwoleń – powinny to zrobić już w 2021 r. (zgodnie z poprzednią wersją dyrektywy UE w sprawie odnawialnych źródeł energii). A do listopada tego roku, zgodnie z nową dyrektywą w sprawie odnawialnych źródeł energii, są one prawnie zobowiązane do pełnej cyfryzacji swoich procesów wydawania pozwoleń. Cyfryzacja jest doskonałą okazją dla krajów do usprawnienia i optymalizacji istniejących procedur. Dobra wiadomość jest taka, że nie trzeba wymyślać koła na nowo. Narzędzia takie jak EasyPermits już istnieją, a WindEurope współpracuje z instytucjami krajowymi w celu ich wdrożenia.

Dyrektor generalny WindEurope, Giles Dickson, powiedział: „Dalej, rządy. Musicie wdrożyć przepisy UE. Co więcej, nie wdrażając ich, tracicie. Spójrzmy, jak zadziałało to w Niemczech – obecnie zezwalają na 7 razy więcej energii wiatrowej niż 5 lat temu. I nie jest to kosztowne – po prostu umieścili w swoich przepisach 3 słowa ‘nadrzędny interes publiczny’ i upewnili się, że sądy je stosują. A kiedy zdigitalizujecie swoje pozwolenia, zaoszczędzicie pieniądze, ponieważ będziecie o wiele bardziej wydajni”.

Źródło: WindEurope