Wiele rządów skłania się obecnie do stosowania “licytacji ujemnej” w aukcjach dla energetyki wiatrowej, aby zmusić firmy do płacenia im za prawo do budowy nowej farmy wiatrowej – wyjaśnia WindEurope w dokumencie przedstawiającym stanowisko.

Kiedy zaczęto organizować aukcje OZE, założeniem było, że rządy będą oferować jakąś formę wsparcia finansowego dla deweloperów projektów. Obecnie najbardziej rozpowszechnioną formą wsparcia jest kontrakt różnicowy, w ramach którego rządy płacą deweloperom, gdy cena rynkowa jest niższa od ceny aukcyjnej, a deweloperzy płacą rządom, gdy jest odwrotnie. To dobry system: jest tani dla rządów – i tani dla społeczeństwa, ponieważ zapewnia stabilne przychody i minimalizuje koszty finansowe.

Niektóre rządy zaczęły stosować aukcje typu “zero bid”, w których farmy wiatrowe zarabiają po prostu na cenie rynkowej energii elektrycznej. Brzmi to tanio, ale oznacza wyższe koszty finansowe, ponieważ banki są mniej chętne do udzielania kredytów, gdyż nie widzą stabilnych przychodów.

Z tym samym problemem mamy do czynienia w przypadku “licytacji ujemnej”. I co gorsza, nakłada na farmy wiatrowe dodatkowe koszty, które następnie muszą być przerzucone na społeczeństwo.

W ostatniej duńskiej aukcji dotyczącej morskiej energii wiatrowej, dla farmy wiatrowej Thor, zastosowano “przetarg ujemny”. Zwycięzca płaci rządowi 375 mln euro za prawo do realizacji projektu. Holandia zachęca oferentów do zapłacenia 50 mln euro w bieżącej aukcji dotyczącej morskiej energetyki wiatrowej – jeśli tego nie zrobią, otrzymają mniej punktów. Z kolei Niemcy, zainspirowane przez Danię, chcą wprowadzić negatywną licytację w niektórych swoich nowych aukcjach dotyczących morskiej energetyki wiatrowej.

Rządy mogą odczuwać pokusę zarobienia w ten sposób pieniędzy. Muszą jednak pamiętać, że negatywna licytacja nakłada dodatkowe koszty na podmioty budujące farmy wiatrowe – a deweloperzy muszą te koszty na kogoś przerzucić. Albo przerzucają je na konsumentów w postaci wyższych rachunków za energię. Albo przerzucają je na swoich dostawców, ponieważ mają oni mniej pieniędzy na zapłacenie za turbiny.

(Jeszcze) wyższe rachunki za energię to ostatnia rzecz, jakiej życzyliby sobie dziś konsumenci. Ani w żadnym innym momencie, zwłaszcza gdy mówi się im, że odnawialne źródła energii są tanie i obniżą ich rachunki. A jeszcze większa presja na koszty to ostatnia rzecz, jakiej życzyliby sobie europejscy producenci turbin: wszystkie 5 z nich przynosi obecnie straty, do czego przyczynia się inflacja kosztów produkcji i zakłócenia w łańcuchu dostaw. Rządy powinny wspierać europejski łańcuch dostaw energii wiatrowej, zamiast przyczyniać się do jego dalszego pogorszenia.

Jedną rzeczą jest to, że rządy powinny pobierać od deweloperów farm wiatrowych rozsądne opłaty za dzierżawę powierzchni dna morskiego, którą wykorzystują, gdy już uruchomią farmę wiatrową i uzyskują z niej dochody. Jednak przetarg negatywny nakłada na deweloperów natychmiastowe koszty w okresie największego ryzyka, kiedy budują oni farmę wiatrową, wydają pieniądze i nic nie zarabiają.

Prezes WindEurope, Giles Dickson, powiedział: “Aukcje ujemne (negative bidding) tworzą dodatkowe koszty, które muszą być na kogoś przerzucone. Na konsumentów energii, którzy już zmagają się z wyższymi rachunkami. Albo na łańcuch dostaw energii wiatrowej, który już teraz przynosi straty. Dla ministerstw finansów może to wyglądać jak zysk. To ogromny koszt dla społeczeństwa. Nie róbcie tego”.

Źródło: WindEurope